Oaza spokoju


Niektórzy się z tym rodzą. Inni muszą to w sobie wypracować. Jeszcze inni skazani są na ciągłą porażkę i nie są wstanie nigdy - pomimo wysiłku - osiągnąć tego stanu w swoim życiu. Mowa o cierpliwości, spokoju o wewnętrznym opanowaniu. Ja należę do tej drugiej grupy ludzi, którzy ciągle muszą nad sobą pracować w tej przestrzeni, ale nie o mnie ma być tu dzisiaj mowa. Osoba którą najbardziej kocham na tym świecie, z którą dzielę życie od ponad trzech lat i doczekaliśmy się już dwójki wspaniałych dzieci. Ona po prostu to coś w sobie ma. Uważam, że urodziła się ze szczególnie rozwiniętym "genem opanowania". Niesamowicie mnie to w Niej urzeka. Moja żona, bo o Niej mowa, zawsze potrafi rozładować wszystkie dziecięce konflikty i ze spokojem anioła zażegnać wszystkie dramaty małego człowieka. Podziwiam w Niej tę zdolność do spokojnego tłumaczenia dzieciom po raz kolejny tego samego, szukając nowych argumentów, tak jak by robiła to po raz pierwszy. Ona po prostu to w sobie ma i to jest cudowne. Klarusia i Kubuś są szczęściarzami, że maja taką MAMĘ, która potrafi znaleźć lekarstwo na każdą ich bolączkę, nawet najbardziej absurdalną. Kiedy ja się denerwuje czasem na dzieci i wkurzam się, że na przykład muszę znowu posprzątać przed chwilą sprzątaną kuchnie, no bo dzieci właśnie akurat po obiedzie nabrały ochoty na jogurt i wszystko wygląda tak, jakby nigdy nie było sprzątane, kiedy tak strasznie ubolewam nad swoim biednym losem, moja kochana żona podsumowuje wszystko jednym spokojnym stwierdzeniem: "No cóż masz dzieci, tak to jest jak się ma dzieci". I za to ją kocham.

Komentarze

Warto zobaczyć

zBLOGowani.pl

Obserwatorzy